środa, 19 czerwca 2013



   „Aby być hipsterem NIE MOŻESZ
    nazywać się hipsterem”

Cechy charakterystyczne hipstera są tak wyrafinowane, że nikt właściwie nie jest pewien, jak wyglądają. Za punkt honoru postawił sobie oryginalność. Tak oryginalny, że w skali oryginalności od 1 do 10 jest siedemnastką. Sporo takich ludzi widuje się w Wielkiej Brytanii, USA, w Niemczech i w innych Holandiach. Ich środowiskiem jest tylko i wyłącznie miasto, gdzie indziej zginą z braku ekologicznej żywności i ciuchów z second-handu. Hipster przede wszystkim jest indywidualistą. Prawdziwy hipster nigdy nie skaleczył się komercją i brzydzi się tobą...

JAK ROZPOZNAĆ:

- Właściciel eleganckiego swetra z dekoltem, eleganckich jaskrawych trampek, eleganckich damskich spodni (obowiązkowo ciasne, czasami na tyle, że można je pomylić z kalesonami. Albo może to są kalesony?)




-Fryzura unika wszelkich standardów. Może to być fryzura na garnek, emo grzywka, włosy krótkie, acz rozszalałe, włosy długie i rozszalałe, a ostatnio popularne stało się uczesanie na sarmatę, z wygolonymi bokami i bujnym czubem.




                  „FRYZURA W KSZTAŁCIE MOPA”




-Jedna z niewielu osób, która nosi okulary, a nie ma wady wzroku. Okulary oczywiście muszą być tak wielkie i ciężkie, że powodują garbienie się.




-Do swoich idealnie przylegających spodni często nosi szeroki pasek i/lub szelki (oczywiście na wierzchu).




-Osobnik znajdujący potrzebę noszenia szalika i/lub czapki latem.



-Człowiek, który ma iPody, iPhone'y iParę innych iRzeczy niezbędnych do lansu.



-Kozak. Cwaniak. Samozwańczy ekspert w każdej dziedzinie. Lepszy od ciebie.





-On wcale się na ciebie nie gapi dlatego, że mu się podobasz. On cię właśnie mierzy i nie podoba mu się to, co widzi. Wstydź się.




VINTAGE:
Hipsterzy kochają vintage (Tak, nie retro, ale vintage). Nie tak jak wszyscy jednak. W swój własny, indywidualny sposób. Nie tylko inspirują się stylem sprzed kilkudziesięciu lat. Autentycznie noszą ubrania sprzed 30 lat. Swetry babci potrafią osiągnąć zawrotne ceny w sklepach vintage. Oldskulowe Ray-bany także są w modzie, w każdej paczce hipsterów muszą być co najmniej dwie osoby z czterdziestoletnim polaroidem (w Polsce natomiast jest to stary, ruski aparat, przez właściciela nazywany „świetnym, lepszym od tych ścierw lustrzanek.”

ANTYHIPSTER:
Istnieje jednak niefajna i mainstreamowa grupa ludzi uważających hipsterów za zbiór zblazowanych i nieprzystosowanych do prawdziwego życia dzieci bogatych rodziców, którzy nigdy nie zrobili nic konstruktywnego. Logika antyhipsterska oparta jest na negacji wyjątkowości i wyszukaności oraz przekonaniu o degeneracji tej dekadenckiej subkultury. Antyhipsterzy to w większości normalni zajmujący się zwyczajnym życiem, nieakceptujący zarówno stylu jak i fałszywego podejścia do życia hipsterów.

Dziś „hipsterzy to „kolesie”, którzy ziewają gdy przyznajesz się, że lubisz Coldplay'a. To ludzie, którzy noszą t-shirty z własnoręcznie wykonanymi nadrukami cytującymi filmy, o których nigdy nie słyszałeś (znają co najmniej 300 zespołów grających muzykę alternatywną) i jako jedyni w Stanach Zjednoczonych twierdzą, że browar Pabst Blue Ribbon wciąż produkuje dobre piwo. Noszą czapki-tirówki, berety i myślą, że Kanye West ukradł ich okulary. Ich cały imidż wymyślony jest tak aby dać Ci poczucie, że oni po prostu mają wszystko gdzieś” (Fletcher 2009).

W sposób mniej kwiecisty, hipsterów określić można jako młodych ludzi (przeważnie w wieku 18-35 lat), o „inteligenckim pochodzeniu” związanych z szeroko rozumianą kulturą alternatywną i sztuką offową, w szczególności Indie rockiem, alternatywnym hip hopem, clubbingiem, kinem niezależnym. Ich aktywność oscyluje wokół magazynów typu Vice czy K-MAG, blogów muzycznych (Discodust, Discobelle, rinse.fm, w Polsce Hungry Hungry Models), stron internetowych typu Pitchfork Media, concept-storów, sklepów z odzieżą vintage, punktów sprzedaży organicznej żywności, jeżdżeniu na ostrym kole (fixed gear),




uczestnictwie w festiwalach typu „Unsound”, „Off” czy „Nowa Muzyka”, chodzeniu na imprezy do klubów, w których laptop-djs grają z Abletona – często na przemian – oldchool/ detroit techno, minima techno, nu-rave, baseline, acid house, fidget house, dubstep, drum’n’base, break-core. Styl ubierania się hipsterów opiera się w dużej mierze na zapożyczeniach z zamierzchłej przeszłości, które są wyrazem kontestacji umasowionego rynku mody. Hipstrzerzy zdają sobie sprawę z tego, że wszystkie "sieciówki" (H&M, Zara, Pull and Bear, Bershka, C&A, New Yorker) korzystają z usług wyspecjalizowanych firm, profesjonalnie badających rynek mody oraz prognozujących co będzie na topie w następnym sezonie. Ponieważ branża owych „wróżek” jest dość hermetyczna to mamy do czynienia z samosprawdzającą się przepowiednią.



Każdy, kto nalega, że jest hipsterem, nie jest nim”




Jeśli usłyszysz taki dialog na ulicy, wiedz, że jest blisko...

Odkryłem nowy zespół!
– Jak się nazywa?
– Nieważne, pewnie nigdy o nich nie słyszałeś.

– Czego słuchasz?
– I tak nie znasz.









        Barbara Dyduch

wtorek, 21 maja 2013

Kobieta- seksualne tło filmowego obrazu?


W dzisiejszym świecie rola kobiety jest często zniesiona do poziomu jedynie estetycznego- ma pięknie wyglądać, być seksowna, musi mieć idealne kształty. Często zapomina się o jej intelekcie, najważniejszy jest jej wygląd, to jak się ubiera etc. Określana jako „płeć piękna” jest już z góry skazana na bycie tylko eksponatem do podziwiania. Jest pod władzą męskiego spojrzenia. Taką właśnie sylwetkę kobiety szkicuje w swoim tekście „Przyjemność wzrokowa a kino narracyjne” Laura Mulvey. Swoje tezy autorka opiera na psychoanalizach Freuda oraz Lacana, ocenia zjawiska występujące w kinie. Wyodrębnia dwa najważniejsze aspekty: przyjemność wzrokową związaną z podglądaniem, obserwowaniem postaci kobiecej na ekranie oraz identyfikację widza z bohaterem filmu.
Kobiety są najczęściej jedynie pięknym, ozdobnym tłem dla filmowej akcji. Piękna aktorka staje się źródłem erotycznych fantazji i popędu seksualnego bohatera oraz męskiego widza oglądającego obraz. Kobieta w kinie zdaniem Laury Mulvey jest ciągle pokazywana od strony swojej seksualności. Kamera bacznie przygląda się jej nogom, dekoltowi…. Obecnie  wypięte  do kamery pośladki nikogo już nie szokują. Jeszcze przed premierą filmu często w mediach poruszany jest temat sceny erotycznej, która będzie w nim obecna. Analizuje się napięcie seksualne między głównymi bohaterami, ocenia się ich atrakcyjność, wymyśla się romanse między aktorami na planie, czy wymienia się aktorkę, która skorzystała z dublerki pośladków.
Drugim rodzajem przyjemności wymienionym przez autorkę jest utożsamianie się z postacią na ekranie. Człowiek szuka bohatera podobnego do siebie samego, albo takiego, który zrealizuje jego fantazje. Idealnym przykładem męskiego bohatera, z którym męski widz chce się utożsamiać jest James Bond– człowiek z krwi i kości, którego nie załamują porażki, jest sprytny, szybki, silny i ma u boku zawsze piękne kobiety. W swoim tekście autorka pominęła jednak pragnienia kobiety, która tak jak mężczyzna szuka swojego odbicia po drugiej stronie ekranu. Często można je odnaleźć w filmowych biografiach silnych i niezależnych kobiet jak Joanna D’arc czy Margaret Thatcher („The Iron Lady” ). Takich filmów jest znacznie więcej.
Świat filmu według autorki tekstu został całkowicie zdominowany przez mężczyzn. To dzięki nim śledzimy przebieg akcji.  Kobieta ma tylko przykuwać wzrok, podsycać pożądanie. Co do aspektu seksualności filmowych sylwetek kobiecych trudno się nie zgodzić, mimo to już w filmie noir, tak naprawdę to kobieta była tą silniejszą i gdyby nie jej intryga nie byłoby całej akcji filmu. Jej wygląd zewnętrzny miał kusić mężczyznę, sprawić żeby nie myślał racjonalnie. Kobieta noir jest modliszką, jest niebezpieczna, a jej seksualność to jedynie wabik.  Myślę, że to ten element jest tutaj istotniejszy i stanowi główne walory filmów tego nurtu. 
Laura Mulvey zarzuca kinu, że skupia się tylko na cielesności kobiecej.  Obecnie panuje kult ciała. Jak w Starożytnej Grecji panuje teraz moda na piękne, wyrzeźbione ciało. Nie dziwi więc fakt, że coraz częściej w filmach mężczyźni są pokazywani w filmach w całej okazałości- ku uciesze damskiej części widowni. Idealnym przykładem może być „Troja” Wolfgang Petersena z 2004 roku, gdzie kamera przesuwa się powoli ukazując idealne nagie ciało Brada Pitt’a. Po premierze filmu nic nie było bardziej komentowane w mediach bardziej od jego wspaniałych, jędrnych pośladków.




Aktorzy coraz częściej muszą nabrać masę, wyrzeźbić ciało do swojej roli. Rok temu w kinach był wyświetlany film „Magic Mike”- to zdecydowany ukłon w stronę damskiej publiczności, dla której tańczący rozebrani, pięknie wyglądający mężczyźni owładnęli ekran. To oni stali się obiektem seksualnym. Nagie męskie ciało w kinie ku uciesze kobiet zaczyna cieszyć się coraz większą popularnością.
Wydaje się, że wizerunek kobiety w filmie został już ostatecznie przypieczętowany. Ostatnio jednak rola kobiety zaczyna ulegać przeobrażeniom. Zmiany wprowadzane są stopniowo, ale skutecznie. Postaci żeńskie zajmują coraz większe role w filmie. Mimo to wciąż noszą seksowny pancerz, który je szufladkuje. Dobrym przykładem mogą być tutaj superbohaterki: „Kobieta-kot”, czy Lara Croft z  „Tomb Raider”. Wizerunek kobiety wyzwolonej, która ma jakąś władzę zdaje się mimo wszystko być przyćmiony przez jej powierzchowność.

Długo zastanawiałam się nad przykładem filmu, gdzie znajdę bohaterkę silną, niezależną, która w ogóle nie byłaby obiektem seksualnym… Szukałam filmu gdzie jako widz nie skupiałabym się na walorach zewnętrznych bohaterki, tylko na akcji, która dodatkowo nie jest napędzana przez męskiego bohatera, ale właśnie przez nią. Nawet dzisiaj w dobie walczących o swoje prawa feministek o taki film bardzo trudno. Ale się udało. I nakręciła go właśnie kobieta- Kathryn Bigelow. Nominowany ostatnio do Oscara „Wróg numer jeden” to film, który wbrew pozorom koncentruje się tylko na jednej postaci i nie jest nią Osama Bin Laden. Wątek ujęcia terrorysty jest oczywiście bardzo istotny, lecz stanowi on raczej punkt wyjścia dla ukazania zagadkowości i nieugiętości kobiety. Grana przez piękną aktorkę (choć w filmie widz nie skupia na tym swojej uwagi) Jessicę Chastain bohaterka jest ucieleśnieniem odwagi. Jest silna, ale mimo to zachowuje jakąś cząstkę kobiecej wrażliwości (np. sceny tortur; zakończenie filmu).
W filmie nie ma przyjemności patrzenia. Maya jest aseksualna. Nie znajdziemy tu scen erotycznych, nagości związanej z aktem seksualnym, nawet napięcia seksualnego. I nie wiem czy jest to celowy zabieg mający na celu pokazanie, że kobieta też może być bohaterem takim jak mężczyzna- twardo stąpającym po ziemi, mogącym dumnie powiedzieć „I’m the motherfucker, who found the house”. Czy może jest to spowodowane tym, że reżyserka uznała, że można zrobić naprawdę świetny film bez seksu (zresztą scena erotyczna nic by tu nie wniosła). Jedyna scena z elementem nagości, to torturowania więźnia i to mężczyzna jest tu wystawiony na widok kobiecego spojrzenia, jest wyzbyty swojej intymności. Dochodzi do odwrócenia roli. To on czuje się upokorzony, stoi nagi przed kobietą, która to według jego męskiego- samczego świata powinna być na jego miejscu.


Podsumowując teoria Laury Mulvey w dużej mierze sprawdza się w dzisiejszych czasach. Jednak jej zbyt feministyczny oddźwięk może razić. Autorka nie uwzględnia bowiem  innej płci niż męska… a ciekawe byłoby przyjrzenie się kwestii skopofilii pod kątem spojrzenia kobiety.  Kobieca ciekawość i chęć podglądania wydaje się być dużo silniejsza niż męska. Idąc za puentą naszej rodzimej,  ponadczasowej produkcji „Seksmisja”  walka płci i tak nic nie da. Zawsze dojdziemy do wniosku, że mężczyźni są dla kobiet, a kobiety dla mężczyzn i bez siebie nawzajem nie da się funkcjonować.

                                                                                                                           Justyna M.




i jeszcze coś specjalnie dla Pań ;)





czwartek, 18 kwietnia 2013

Bio art


Bio Art.

Jak wiadomo wzbudza on niemałe kontrowersje względem etyki i estetyki tej sztuki. Szczególnie takie dzieła jak zdjęcie myszy ze wszczepionym pod skórę uchem – twór biotechnologów z Massachusetts Institute of Technology z 1995 r. czy wszelkiego rodzaju performensy słynnego artysty Stelarca, którego podziwialiśmy na ostatnich zajęciach. Jednak są też łagodniejsze wersje bio artu. Mam na myśli np. wystawę The Human Body (którą możemy teraz zobaczyć również w Krakowie).

Wystawa ta nam pokazuje anatomię ludzkiego ciała i wszystkie jej układy. Każdy może zobaczyć na własne oczy wnętrze własnego ciała i przy tym sposób, w jaki na nasz organizm wpływają złe nawyki (gdyż jednym z celów tej sztuki jest nie tylko zdobycie wiedzy o funkcjonowaniu naszego ciała, ale także pokazanie, w jaki sposób należy o nie dbać). Na ekspozycji jest zaprezentowanych ponad 200 eksponatów całych ciał. I wszystko to dzięki plastynacji.

PLASTYNACJA

Plastynacja to technika konserwacji, która została wynaleziona i rozwinięta w trakcie ostatnich 30. lat. Dzięki tej innowacyjnej technice tkanka ludzka jest zachowana trwale przy zastosowaniu ciekłej gumy sylikonowej. W ten sposób powstrzymywany jest naturalny proces rozkładu, a umożliwione studiowanie takich eksponatów bez limitu czasowego.

I tu pojawia się pytanie o etykę… Kim są eksponaty, skąd pochodzą, czy jest to legalne? Okazuję się jednak, że nie mamy o co się martwić. Wszystkie eksponaty prezentowane na wystawie The Human Body zostały legalnie przekazane za pośrednictwem zorganizowanego procesu rządowego z planowanym wykorzystaniem jedynie do celów naukowych podczas publicznych wystaw i w szkołach wyższych. Tożsamość i wiek osób nie są znane. Wszyscy zmarli śmiercią naturalną. Wystawa obchodzi się z eksponatami z maksymalnym szacunkiem i powagą. Po wykorzystaniu do celów edukacyjnych eksponaty zostaną spopielone.

Estetyka

Zadajemy sobie kolejne pytanie. Czy to jest piękne? Bo sztuka przecież kojarzy nam się z pięknem, z podziwianiem piękna. Otóż możemy stwierdzić, że jest to interesujące, ciekawe, inne, ale raczej pięknem nie jest. Więc w takim razie czy jest to sztuką?


Tak naprawdę w dobie naszych czasów to, co czyni przedmiot dziełem sztuki, to nie dzieło samo w sobie, lecz miejsce, jakie zajmuje. Dlatego też wszelkie dzieła, obiekty sztuki są nimi przede wszystkim poprzez miejsce (galerie), a nie przez spełniane normy etyczne czy też estetyczne.






Anna B.

środa, 20 marca 2013

Kampus







W ubiegłym tygodniu postanowiłem nie psuć sobie zajęć spoilerami i nie przeczytałem zadanych tekstów. Wszystkiego w życiu żałuję, ale tutaj postąpiłem słusznie. Przynajmniej chwilę mogłem cieszyć się, że wiem, czym jest kamp. Chłopski rozum wymaga twardej łopaty. Odkąd Piotrek uciekł do Anglii, skończyło się filozofowanie, a zaczęła prosta i skuteczna nauka.

No to po zajęciach wracam do domu i tłumaczę teściowej, czym jest kamp. Wyjaśniam, jak odróżnić od kiczu, daję przykłady, rysuję, anegdotuję, przywołuję etc. Ona, rzecz jasna, nie rozumie ani słowa, bo jest głupia jak but. Ale mnie rozpiera duma. Oczytany student elitarnego kierunku, połowa lektur za mną, kino nieme obejrzane już na dwa miesiące przed egzaminem, dwa dwieście za semestr z własnej kieszeni, tata nic o tym nie wie! Ja tak strasznie kocham mieszkać na Ruczaju, że to się w pale nie mieści.

Potem idę spać, wiedza się uleżała się. Kwitła aż do wtorku, aż mi Baśka powiedziała, że trzeba zadanie domowe napisać. Nic prostszego, lubię pisać na tematy, które rozumiem. Wchodzę na maila, ściągam teksty, pacze... rany boskie, Piotrek to pisał czy co? Moja teściowa miałaby z tym jeszcze większy problem.



Jeśli nie chciałem, żeby to tak brzmiało, to S.S., która oczywiście to czyta, jest zadowolona z mojego kampu bardziej niż jeśli tak naprawdę chciałem. Chyba, że sytuacja jest niezwykła ("Trzeba rozróżnić naiwny kamp od świadomego. Czysty kamp jest zawsze naiwny. Kamp, który wie, że jest kampem, bywa zwykle mniej zadowalający.")

Pierwsze filmy Petera Jacksona, Bracia Figo Fagot, Mr Bungle, Atilla z Mayhem przebrany za Hitlera, worek ziemniaków, Świętego Mikołaja czy Królika Bugsa, Cartoon Network, Puchałke i wiele innych zjawisk kultury odpowiedzialnych za moje niewychowanie proszą o polemikę. W takim razie chciałbym powiedzieć, że z naszego punktu widzenia kicz zamierzony (kamp nienaiwny) zadowala nie mniej niż kicz niezamierzony. Zwykle wolimy Cormana od Felliniego.

Żałuję, że cię znałam, a-haaa


Podoba nam się natomiast punkt 22., w którym autorka zgadza się na podział kampu na zupełnie świadomy i zupełnie nieświadomy jako podział jedyny słuszny. Skłania bowiem do refleksji nad podstawami werdyktu, podczas której można dojść do wniosku, że kamp zależny jest od intencji autora. No i oczywiście tego, jak sobie te intencje wyobrazili odbiorcy. Przyjmując w takim razie założenie, że sztuka jest kampowa z definicji, można rozpocząć dedukcję, której rezultat podsuwa radosne wnioski. Otóż jeśli sztuka jest kampem niezależnie od czegokolwiek, to dzieło jest tym bardziej kiczowate (to jak najbardziej pejoratywne znaczenie tego słowa), im bardziej stara się od kiczu odejść. Im więcej much, tym większa kupa; im większa solara, tym słabsza karnacja; im więcej piasku, tym większa kuweta itd. Ale ogólnie to nie mam nic do Antonioniego.

Bela Lugosi's dead. Niech żyje król.



"41. (...) Można być poważnym, mówiąc o rzeczach frywolnych, frywolnym mówiąc o poważnych" - jak widać, kamp to wolność słowa. Więc warto mówić o zakazie kampu. W Polsce chociażby. W jakimś tam stopniu udaje się przemycić, dlatego z powagą możemy mówić o obrazie uczuć religijnych, podatku progresywnym, abstynencji czy jedzeniu sześciu posiłków dziennie. Ale spróbujcie założyć blog z żartami o prezydencie.

Cygan to złodziej i tak już zostanie. Pan Jezus w Biblii ma to napisane.


Na zakończenie chciałbym jeszcze przyznać się, dlaczego jestem studentem filmoznawstwa. Studiowanie zakłada przede wszystkim zabawę, aprobatę. Chce się bawić. Ma tylko pozór złośliwości, cynizmu. (Albo - jeśli jest cynizmem, to łagodnym, nie bezlitosnym.) Smak studiowania nie twierdzi, że jest w złym guście być poważnym; nie drwi z nikogo, komu udaje się być dramatycznym "na serio". Za to umie dostrzec sukces w prawdziwych klęskach.




Michał Julian Dodo Jodłowiec






Ahaa, jeszcze musi być hip hop na koniec ;):

http://www.youtube.com/watch?v=ySZjJlN7WIM

http://vimeo.com/47821421



środa, 13 marca 2013

TELE-METAMORFOZA



Telewizja od czasu swojego powstania przeszła dużą metamorfozę. Na początku była skierowana do ogółu odbiorców (całe rodziny zasiadały przed telewizorem aby oglądać audycję), obecnie każdy użytkownik może wybrać sobie program wedle swojego zainteresowania. Dzisiaj telewizja kojarzona jest głównie z modelem Neo- ale widoczne są w niej również pozostałości po Paleo-telewizji. Pojawiła się także nowa,  współczesna i bliższa rozwojowi technologii wersja Post-telewizji. Na przykładzie jednej z najpopularniejszych stacji-  TVN można opisać zmiany jakie zaszły w telewizji oraz jakie elementy Paleo-, Neo- i Post- są w niej obecne.
Życie człowieka w XXI wieku jest podporządkowane ścisłym ramom czasowym. Człowiek żyje w ciągłym biegu, wszędzie stara się dotrzeć na czas.  Podobnie dzieje się z telewizją. Strumień oparty jest o podział gatunkowy oraz pewną regularność i periodyczność. Panuje pewna sztywna organizacja czasowa, która jest charakterystyczna dla Paleo-telewizji.  Nawet reporterzy i  prezenterzy podczas różnego rodzaju programów na żywo są ciągle ponaglani przez reżysera za pomocą słuchawki w uchu.  Ramówka TVN-u zbudowana jest bardzo regularnie. Cały program „Dzień dobry TVN”  jest podzielony na krótkie części, tak aby każdy znalazł coś dla siebie oraz żeby nie zanudzić widza.  Wszystko odbywa się szybko i sprawnie „jak w zegarku”.  
Codziennie ramówka TVN-u zaczyna się od długiego  bloku „Dzień dobry TVN” (8:00-11:00). Później następuje seria cieszących się popularnością programów paradokumentalnych („Ukryta prawda”, „Kocham Enter”,  „Szpital”, „W-11 Wydział Śledczy”) z przerwą na Fakty, Pogodę i wiadomości sportowe. Następnie  w najlepszych godzinach emisyjnych pojawiają się seriale („Na wspólnej”, „Prawo Agaty”), i programy rozrywkowe („X-factor”, „Kuba Wojewódzki”, „Top Model”).
            „Dzień Dobry TVN” to typowy dla Neo-telewizji program "Omnibus", ponieważ krzyżują się w nim różne tematy i motywy: od zabawy, przez wiadomości, wywiady, reportaże, spektakle, krótkie programy kulinarne, pokazy mody, występy muzyczne po przerywające je reklamy). Dzięki określonym ramom czasowym za pomocą przesuwających się wstawek u dołu ekranu, widz może wybrać interesujący go temat- i tak przykładowo w dniu dzisiejszym (12.03.2013) o godzinie 8:00 był krótki reportaż o drzemce (z racji Dnia Drzemki w Pracy), gdzie napotkani ludzie opowiadali o swoich sposobach na drzemkę – jest to więc typowy dla Neo-telewizji sposób  aktywnego zaangażowania widza. O godzinie 8:10 zaczął się krótki program „Showbiz info”- gdzie podczas reportażu z Telekamer „gwiazdy” wypowiadały się o swoim  „pierwszym razie przed kamerą”, a także oceniono kreacje kobiet na gali rozdania nagród. Innymi stałym punktami programu „Dzień dobry TVN” są: codzienny przegląd prasy, przerwy na „Pogodę”, ogłoszenia społeczne, reklamy, ogłoszenia nadawcy (zapowiedzi następnych odcinków seriali) i występ zespołu bądź wokalisty na koniec każdego odcinka.
            Przestrzeń studia (gdzie powstają  odcinki programu) przypomina dom, po którym prezenterzy przemieszają się w zależności od poruszanego tematu. I tak program o gotowaniu realizowany jest w zaaranżowanej kuchni, przegląd prasy ma miejsce w pomieszczeniu gdzie  w tle widnieje przestrzeń miejska-  ulica, samochody i poruszający się ludzie. Wywiady przeprowadzane z gośćmi odbywają się w aranżacji salonowej- kanapy porozstawiane naprzeciwko siebie- dają wrażenie zacisza domu, gdzie  na co dzień spotykamy się ze znajomymi. Przeprowadzane rozmowy dotyczą codziennych problemów: uzależnień, wychowywania dzieci, seksu, aktualnych wydarzeń (dzisiaj na przykład poruszany był temat  odbywającego się na Watykanie Konklawe). Ta organizacja przestrzeni, która ma nam się kojarzyć z własnym domem to celowy zabieg dzisiejszej telewizji- widz ma czuć się „jak u siebie”. Jest to kolejny przykład modelu Neo-telewizji.
             „Dzień Dobry TVN” zawiera także elementy pedagogiczne charakterystyczne dla Paleo-telewizji. Podczas programu z pomocą fachowców specjalizujących się w różnych dziedzinach omawiane są aktualne problemy: lekarze wypowiadają się na temat uzależnień, popularnych leków, różnego rodzaju diet, prawnicy odpowiadają na pytania związane z prawnymi aspektami życia, a psychologowie z problemami społecznymi. Często znane postacie ze świata filmu i muzyki wypowiadają się na tematy związane z wychowywaniem dzieci.
Elementami Post-telewizji mogą być ciągłe odnośniki do Internetu - na ekranie pojawiają się wstawki na których znajdujemy informacje o stronach gdzie znajdziemy m.in.  przepisy kulinarne potraw, które kucharz ugotował podczas emisji odcinka; archiwalne odcinki programów i seriali. W trakcie programu wyświetlają się też strony internetowe związane z tematyką danego odcinka (tu: strona poświęcona pomocy osobom uzależnionym od hazardu).
Dzisiejsza telewizja jest zaprojektowana w opisany przeze mnie sposób głównie dlatego, że takiego modelu nowoczesnej telewizji oczekuje widz. Mimo, że Neo-telewizja obecnie dominuje to  zauważalne wpływy Paleo- telewizji udowadniają, że ten wynalazek ma być nie tylko rozrywką, ale także formą edukacji. Natomiast pojawienie się kilka lat temu nowej formy jaką jest Post-telewizja pokazuje, że technologia ciągle się rozwija, a media zmieniają swój wizerunek. Różnorodność tematów poruszanych w programach telewizyjnych przyciąga szeroką publiczność przed odbiorniki, a elastyczny i żywiołowy sposób przekazywania informacji jest dostosowany do tempa naszych czasów. 
J.M.